Kupiliśmy
lampę, tzn. mąż zaszalał i nam kupił. Lampa od razu skojarzyła mi się z
Gwiazdą śmierci z "Gwiezdnych wojen", a że jesteśmy fanami gwiezdnej
sagi, temat ten dość często w rozmowach się pojawiał.
Parę
dni później siedzieliśmy sobie spokojnie z Bejbulinką konsumującą
kolację w postaci suchej buły, gdy nagle wyżej wymieniona, pomiędzy
jednym kęsem, a drugim strzeliła: "Ta lampa jest niedobra". "Dlaczego?",
pytamy. "Bo brzydko się nazywa".
Zdębieliśmy.
No tak, Gwiazda śmierci może się nie kojarzyć zbyt sympatycznie.
Tłumaczę: "My z tatą widzieliśmy taki film i tam budowali statek
kosmiczny, i on się nazywał "Gwiazda śmierci". Bejbulec nie skomentował.
Jako że znam swoją córkę nie od dziś, mój umysł zaczął analizować to,
co powiedziała. Analizował w sposób niestandardowy. Analizował bez
uprzedzeń. Analizował z dala od wszelkich schematów, pamiętając, że w
Bejbulcowym świecie duża żyrafa ma 8 cm, a jej klejące się kopytka to
nic innego jak magnesy. Aż wreszcie spłynęło nań natchnienie. Przyczyną
awersji do nazwy było to, że
GWIAZDA ŚMIERDZI
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz