środa, 24 września 2014

Dzieci się przydają

Wspomnień ciąg dalszy
Ranek. Oglądamy z dwuletnią Bejbulinką zdjęcia na komórce (człowiek zrobi wszystko, żeby tylko nie wstać...). Bejbulec bezbłędnie identyfikuje osoby, wykrzykując radośnie imiona (głównie swoje). Dochodzimy do fotki, którą sobie strzeliłam w przypływie masochizmu - goły brzuchol z wszystkimi grubiutkimi fałdkami. Gwoli wyjaśnienia, zdjęcie owe miało mnie zniechęcać do czekolady (nie róbcie tego w domu - i tak nie działa, a fotka straszy). No więc, dochodzimy do wyżej wspomnianej fotki, a moja córka na to: "Tata!"

Kocham swoje dziecko.

niedziela, 21 września 2014

Dwulatka opowiada

Wspomnień ciąg dalszy...
Ku naszemu zdumieniu, w ciągu trzech miesięcy Bejbulec nasz wykonał skok o tyczce rozgadując się obficie na wszelkie tematy.
Wysyp słów doprowadza nas, rodziców, do łez.
Ze śmiechu.
Wprowadzając tu nieco ładu i porządku, oświadczam, że nasz człowieczek w wersji mini od niedawna zaskakuje nas następującymi rzeczami:
1. Bogactwem słownictwa
B: Pjosie, kacijko – sagotowałam ci hejbatke.
Pychotka!
2. Komentowaniem rzeczywistości
B. Słucha piosenki na płycie
Płyta: Gdzie ta mała się podziała, woła tata…
B: Nie ma taty! Tata jest w pjaacy.
3. Znajomością języków obcych
A co się dzieje, gdy dwa języki się na siebie nałożą?
B: Pa-Pye! Pa-pye!
(Wersja uproszczona dla nieobeznanych z językiem Szekspira: Pa-paj! Pa-paj!)
4. Logiką i wysnuwaniem wniosków
B: Kucyki jechają.
B: Mama idzieła.
5. Prawdomównością
M: Będziesz mnie gryzła w palec?
B: Nie…
M: To dobrze.
B (kończąc myśl): Chyba nieee (W wersji oryginalnej: Śiba nieee.)
6. Szczegółowym obserwowaniem rzeczywistości
M: Tato, nie śpij!
T (zaspanym głosem): Nie śpię!
M: Chrapałeś!
T: Nie, bawię się z Bejbulinką. No, co tatuś robił?
B (z niezmąconym spokojem): Bejbulinka paciła.
T: Na co Bejbulinka patrzyła?
B: Na tatusia.
T (z nadzieją): I co tatuś robił?
B: Spał.
Ha, ha! I co, tato?
Dobrze, że na razie nie czuje ochoty zwierzyć się tacie z tego, co robi mama, gdy go nie ma…
Pozdrawiam :)

Jako że Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego za nami (21.02), kilka słów na temat „Polska język, trudna język”:

Dobra djupa - dobra zupa
Kaputek – kapturek. Czerwony.
Kacijka - kaczuszka
Kopiberek - koliberek
Lech - lew
Łasiasia – żyrafa
No Wiiim – no pewnie
Osieka - owieczka
Pach - paw
Pasiasiam – przepraszam
Placyki - placuszki
Ribek - grzybek
Siasiesiaj – Flutter Shy (jedna z My Little Pony)
Wibowit – wieloryb

piątek, 19 września 2014

Dwulatka prezentuje swoje poglądy

Wspominam - garść konwersacji z dwulatką.

Bejbulinka, nasz genius in progres, bierze udział w rozmowie:
- "Dzwonek dzwoni, dzwonek ćwierka..."
- Ko, ko!

- Daj jej skórkę!
- Ko, ko!

- Jak mówi piesek?
- Au, au!
- A kotek?
- Mniam!
- A gąska?
- Ka, ka!
- Nie, nie! Gę, gę!
- Nie! Ka, ka!

Kilka miesięcy później...

Najdłuższe zdanie, jakim poczęstowało nas nasze dziecko:
"Tato, nie śpiewaj o małym kucyku."

W książeczce widnieje uśmiechnięty królik.
M: Czy króliczek jest smutny?
B: Nieee...
M: A jaki jest króliczek?
B: Niebieski!

Bejbulinka komentuje fakt zrobienia kupki na podłogę:
- Kupko! Kupko, czekaj!... Nie chce czekać.

Bejbulinka z mamą w łazience:
B: Mamo, nie purć (purtać - robić bączki, przyp. tłumacza)
M: Nie purtam, w brzuszku mi się przelewało.
B: Aaa... Tata purci!
No oczywiście. Mama, jako istota wyższego rzędu, jak ta lilijka pachnie subtelnie i nie produkuje niegodnych kobiety odgłosów, ha! Cieszmy się, gdyż niedługo temat odgłosów opuści domowe pielesze i zacznie krążyć w towarzystwie. Dzieci, jak powiadał Bernard u Musierowicz, cechuje bowiem nadszczerość.

Nadszczerość
M: Jak budzisz rano mamusię?
B: Mamusiu, wstajemy... A tata śpi!

środa, 10 września 2014

Prawie-dwulatka komentuje

Bejbulec ma już ponad 20 miesięcy i zdecydowane poglądy...

1. Komentarz do "Abecadła" J. Tuwima:
-  O jak balon pękło, aż się P przelękło.
- Iiiiiiiiiiii !!!

2. Komentarz do piosenki o księżycu z "Akademii Pana Kleksa" (J. Brzechwa) 
- Dusił całą noc w śmietanie i zjadł rano na śniadanie.
- Pa, pa!

3. - Jak masz na imię?
- Tsy.
- Nie, nie trzy.
- Ctery!

4. Bejbulinka streszcza "Kubusia i Hefalumpy":
- Roo! Pipi! Mama ma-ti! E esteś? Mama ma-ti! Mama siuka!

Tłumaczenie dla reszty populacji nie obeznanej w tym narzeczu:
- Roo (czyli Maleństwo w oryginale)! Lumpi! Mama martwi się! Gdzie jesteś? Mama martwi się! Mama szuka!

Znajomość teorii nie przeszkadza Gałganowi uciekać mi w każdej nadarzającej się okazji. Ogólnie na spacerach drę się jak opętana, od "Nie!!!" począwszy na "O, Jezu!" skończywszy. Maluch ma mnóstwo siniaków, a moje serce cierpi... Za pół godziny idziemy do mięsnego... chyba wezmę coś na wzmocnienie...

5. Ach, wspomnień czar. Wygrzebałam relację z pierwszego spaceru "na nóżkach"
Spacer z Bejbulcem, pierwszy raz bez wózeczka, idziemy sobie po trawce zgrabnie omijając psie gówienka i obgryzione kości (sic!). Świeci słoneczko, robi się przyjemnie ciepło.
40 minut później bilans spaceru przedstawia się następująco:

Bejbulec
- polizał patyczek (mam nadzieję, że TO BYŁ patyczek)
- spróbował kamorka (mam nadzieję, że TO BYŁ kamorek)
- wsadził brudne łapki do buzi (cholera, jest szybka)
- polubił zjeżdżać na zjeżdżalni (cholera, jest ciężka, kiedy zacznie sama wchodzić po tych pier......ch schodkach).

Mamutek:
- dyszy
- pada na twarz
- ma serdecznie dosyć
- spektakularnie się załamuje
- dochodzi do wniosku, że dzieci wcale nie potrzebują świeżego powietrza i równie dobrze mogą siedzieć w domu, a następnie
- niczym Siłaczka znowu wychodzi na, tfu! spacerek.

Raport I

Melduję posłusznie, że piszę bloga jak w zegarku. Wczoraj wcięłam coś słodkiego w ilościach sporych, ale dzisiaj tylko 100 kcal (victory!), ale za Chiny nie umiem chodzić wcześnie spać :( Dwa razy po północy, co i tak, jak na mnie, nie jest źle. Mimo tego, HELP!!! Jak sprawić, żeby chciało się pójść spać? Przecież można czytać lub bezkarnie szaleć na fejsbuku. Wokoło tak cicho i spokojnie. Tak przyjemnie. I ja mam iść do łóżka? Oh, dear...

niedziela, 7 września 2014

Kupione - sprawdzone, właśnie zachwalone - nakładki

Każda matka błędy robi, no i ja, między innym, głupia czaczanka, nie ustawiłam córeczce prawidłowo rączki, gdy był czas po temu. Naiwnie wierzyłam, że się nauczy starszą będąc. No i klops. Bejbulec uparcie nie chce chwytać dobrze. Nie pomaga przekupstwo. Ani tłumaczenie poparte przekupstwem (do gróźb się nie posunęłam). W desperacji zaczęłam szukać rozwiązań w sieci, aż trafiłam na info o trójkątnych kredkach. Dobra nasza, pomyślałam naiwnie. Moi drodzy, na uparciucha trójkątne kredki nie działają. 

Minęło nieco czasu i zaczęłam szukać ponownie. W końcu znalazłam to: http://www.prolis.pl/nakladki-na-olowek-i-dlugopis/211-nakladka-c-l-a-w-mala.html



Bejbulince powiedziałam, że paluszki należy włożyć w czapeczki i poskutkowało! Kolorowe czapeczki rulez :) Nakładka zrobiona jest z czegoś gumowatego, wydaje się delikatna, ale na razie żadna się nie rozerwała. Kredkę tudzież ołówek wkłada się w kółeczko z trzema kapturkami, paluszki: wskazujący, środkowy i kciuk trafiają do odpowiedniego kapturka (na kciuk przewidziano największy).

Teraz minusy - musiałabym kupić takie nakładki na większość kredek, a:
A - nie wszystkie kolory są dostępne
B - cena za pojedynczą nakładkę małą wynosi 7,10 (zapewne znajdziecie gdzieś tańszą, więc umówmy się na około 7 zł), pomnożona przez minimum 10 kredek (żółta, niebieska, czerwona, zielona, różowa, pomarańczowa, fioletowa, brązowa, szara i czarna - dobrze liczę?) daje niebagatelną sumę ponad 70 złotych plus koszty przesyłki. Warto?

Chyba warto...

W ofercie są także nakładki średnie - dla dzieci od lat sześciu oraz duże - od lat siedmiu / dla dorosłych (?)
Z tą informacją pozostawiam was i pozdrawiam ;)




środa, 9 lipca 2014

Przeprowadzka

Przenoszę się w blogosferze.
Unoszę się w błogosferze.
Nie wierzę...
Dojrzałam do zmian. 

Natchnęła mnie Agni, którą podczytuję od kilku miesięcy i magazyn Sens, który podczytuję od kilku lat, a właśnie ten numer dotyczy zmiany. Agni nie ma nawet pojęcia, jaki ma na mnie wpływ. Przemożony. Pozytywny. Pięknie pisze o rzeczach zwyczajnych i o walce o siebie samą. Jej blog się kończy, pozostało kilkadziesiąt dni, kilkadziesiąt wpisów. Mam nadzieję, dość samolubną, że znajomość z nią przetrwa.

W planach zmian jest jeszcze kilka - odżywiania (niedawno przeszłam na wegetarianizm), nowego twórczego biznesu (o tym wkrótce) i blogowania na potęgę, pozytywnie i regularnie. Wystarczy, prawda? Na którymś z portali psychologicznych przeczytałam kiedyś: zaplanuj dokładnie, co chcesz zrobić, a potem odpie***l się od siebie i skreśl połowę. 

To jest właśnie pozostała połowa. The other half. No to startujemy :)