Bejbulec ma już ponad 20 miesięcy i zdecydowane poglądy...
1. Komentarz do "Abecadła" J. Tuwima:
- O jak balon pękło, aż się P przelękło.
- Iiiiiiiiiiii !!!
2. Komentarz do piosenki o księżycu z "Akademii Pana Kleksa" (J. Brzechwa)
- Dusił całą noc w śmietanie i zjadł rano na śniadanie.
- Pa, pa!
3. - Jak masz na imię?
- Tsy.
- Nie, nie trzy.
- Ctery!
4. Bejbulinka streszcza "Kubusia i Hefalumpy":
- Roo! Pipi! Mama ma-ti! E esteś? Mama ma-ti! Mama siuka!
Tłumaczenie dla reszty populacji nie obeznanej w tym narzeczu:
- Roo (czyli Maleństwo w oryginale)! Lumpi! Mama martwi się! Gdzie jesteś? Mama martwi się! Mama szuka!
Znajomość
teorii nie przeszkadza Gałganowi uciekać mi w każdej
nadarzającej się okazji. Ogólnie na spacerach drę się jak opętana, od
"Nie!!!" począwszy na "O, Jezu!" skończywszy. Maluch ma mnóstwo siniaków, a moje serce
cierpi... Za pół godziny idziemy do mięsnego... chyba wezmę coś na wzmocnienie...
5. Ach, wspomnień czar. Wygrzebałam relację z pierwszego spaceru "na nóżkach"
Spacer
z Bejbulcem, pierwszy raz bez wózeczka, idziemy sobie po trawce
zgrabnie omijając psie gówienka i obgryzione kości (sic!). Świeci
słoneczko, robi się przyjemnie ciepło.
40 minut później bilans spaceru przedstawia się następująco:
Bejbulec
- polizał patyczek (mam nadzieję, że TO BYŁ patyczek)
- spróbował kamorka (mam nadzieję, że TO BYŁ kamorek)
- wsadził brudne łapki do buzi (cholera, jest szybka)
- polubił zjeżdżać na zjeżdżalni (cholera, jest ciężka, kiedy zacznie sama wchodzić po tych pier......ch schodkach).
Mamutek:
- dyszy
- pada na twarz
- ma serdecznie dosyć
- spektakularnie się załamuje
- dochodzi do wniosku, że dzieci wcale nie potrzebują świeżego powietrza i równie dobrze mogą siedzieć w domu, a następnie
- niczym Siłaczka znowu wychodzi na, tfu! spacerek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz